Planując ślub za granicą, szczególnie w kraju takim jak Grecja, gdzie dobra pogoda jest praktycznie gwarantowana od maja do października, mało kto dopuszcza do myśli, że pogoda może pokrzyżować plany.
Niestety, nawet w Grecji w sezonie letnim zdarza się przelotny deszcz lub burza, ale zazwyczaj po godzinie nie ma po nich śladu.
O ile myśląc o złej pogodzie mamy zawsze na myśli deszcz i zachmurzone niebo, o tyle największym naszym przeciwnikiem jest wiatr. I to właśnie silny wiatr może pokrzyżować nasze plany, szczególnie w przypadku ślubu na plaży lub w miejscu, do którego można się dostać wyłącznie drogą morską.
Wiatr jest bardzo podstępny. Kilkakrotnie zdarzyło nam się przełożyć ślub np. w Zatoce Wraku na Zakynthos właśnie ze względu na silny wiatr. Jakże wielkie było zdziwienie i niedowierzenie klientów, ponieważ pogoda była wręcz wymarzona - błękitne niebo, piękne słońce i co najciekawsze, tylko lekka bryza w tej części wyspy, gdzie przebywali klienci. Po drugiej stronie wyspy panował sztorm.
Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku. Patrycja i Jarek na miejsce swojego ślubu wybrali ukrytą plażę, do której można było się dostać wyłącznie drogą morską. Zawsze na 2-3 dni przed tego typu ślubem, sprawdzamy na specjalnej aplikacji warunki atmosferyczne, jakie będą panować na morzu. Już wtedy wiedzieliśmy, że szykuje się dość wietrzna pogoda, ale do końca staraliśmy się być dobrej myśli. Na wyspie z pogodą jest tak, że potrafi się zmienić z godziny na godzinę.
W pierwszej kolejności skontaktowaliśmy się z portem, z którego mieliśmy wypływać. Oczywiście jak to w Grecji bywa, upłynęło trochę czasu, zanim ktoś z obsługi odebrał telefon. Zapewniali nas, że wiatr nie jest aż tak silny i że pewnie do popołudnia się trochę uspokoi. Niestety nie dawało nam to spokoju, ponieważ nie mogliśmy sobie pozwolić, aby czekać do ostatniej chwili. Musieliśmy zacząć układać plan B. Dla nas zdrowie i bezpieczeństwo klientów jest priorytetem. Nic za wszelką cenę.
Dla pewności zadzwoniliśmy do kilku znajomych osób mieszkających w pobliżu morza i każda z nich nam odradziła wypłynięcie ze względu na wzmagający się wiatr. Wiedzieliśmy już, że nie możemy ryzykować i nie możemy narażać klientów i siebie na niebezpieczeństwo. Ślub ma być przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Skontaktowaliśmy się ponownie z portem i tym razem powiedzieli nam, że sytuacja na morzu zaczyna się robić niebezpieczna i że lepiej przełożyć ślub w czasie.
Skontaktowaliśmy się z Patrycją i Jarkiem i przedstawiliśmy im jak wygląda sytuacja. Niestety, opcja przełożenia ślubu w czasie nie wchodziła w rachubę. Ponieważ tata Patrycji na drugi dzień musiał wracać do Polski.
W następnej kolejności musieliśmy powiadomić naszych podwykonawców o zmianie planów. Na szczęście każdy z nich przyjął wiadomość pozytywnie.
Mieliśmy 2 godziny, aby przygotować miejsce ślubu. Na szczęście cała nasza ekipa spisała się na medal! Co prawda wiatr troszkę przeszkadzał i przewrócił kilka razy stojaki z kwiatami (na szczęcie nie podczas ceremonii!) i z niepokojem obserwowaliśmy, żeby nie zerwał gałązki oliwek z gazebo, ale najważniejsze, że ślub się odbył i wszyscy byli bardzo zadowoleni!
Komentarze
Prześlij komentarz